Nauczka

    Dwunastego lipca wezwano mnie do biura naczelnika Archeobloku Zachodniego na stacji orbitalnej
"SC-XKT-5". Wiedzia�em ze jako najlepszy specjalista do spraw staro�ytnej technologii, zosta�em wezwany tu nie bez powodu. Musieli odkry� co� czego jeszcze dot�d nie widzieli, a wi�c nie wiedz� co to jest i do czego s�u�y.
Gdy wszed�em do biura nie zauwa�y�em niczego dziwnego, normalne zwyk�e biuro bez zb�dnych akcent�w osobistych. Prostota a zarazem funkcjonalno�� tego pomieszczenia sprawia�a �e do�� wydajnie i przyjemnie si� w nim pracuje. Usiad�em w fotelu i patrzy�em jak naczelnik S. Corner wk�ada kryszta� pami�ci do projektora holograficznego. Po pi�ciu minutach kryszta� wpasowa� si� w ko�cu w otw�r w kt�ry powinien wej�� bez �adnego problemu. Troch� tym zdziwiony patrzy�em jak naczelnik z nieukrywanym podnieceniem w��cza projekcje.

    Na �rodku pokoju pojawi�a si� ��topomara�czowa kostka. Gdyby kto� do niej nie podszed� mog�a by ona by� znana za kawa�ek galaretki o smaku pomara�czowym. Narrator projekcji opisywa� sk�ad chemiczny tego nieregularnego sze�cianu. Mimo �e wygl�da� jak olbrzymi kawa� galarety by� zamarzni�t� bry�a jakiego� smaru czy oleju. Osoby badaj�ce ten obiekt nie wiedz� w jaki spos�b on zamarz�. Ale to jeszcze nic. W wewn�trz olbrzymiej bry�y znajdowa� si� bowiem ten przedmiot do kt�rego identyfikacji zosta�em wezwany. Nast�pny mo�na by powiedzie� slajd pokazywa� w przy�pieszonym tempie proces odmra�ania i czyszczenia tego czego�. I na tym projekcja si� zako�czy�a.


    Po dziesi�ciu minutach zadumy zapyta�em naczelnika czy m�g�bym si� temu przyjrze� z bliska. Twarz jego nagle poja�nia�a jakby tylko czeka� na to pytanie. Zerwa� si� ze swojego fotela i nie wy��czaj�c projektora gestem r�ki wskaza� by za nim p�j��. Szli�my korytarzem kt�rego �ciany pomalowane by�y na bia�o, jak na ka�dej stacji i mijali�my r�wno porozmieszczane drzwi laboratoryjne, kt�re r�ni�y si� od siebie tylko napisami na tabliczkach. Dotarli�my w ko�cu do tych jedynych drzwi za kt�rymi czeka�o to co�. Do nich jak na wszystkich mijanych do tej pory drzwiach przytwierdzona by�a tabliczka. A na tabliczce widnia� napis "POJAZDY L�DOWE". Ma�o nie wybuchn��em �miechem widz�c ten napis. Przynajmniej poprawnie zaklasyfikowali to odkrycie. Bo w ko�cu te cztery wielgachne ko�a musia�y do czego� s�u�y�. Wielgachne bo a� 37 calowe. Mo�e kiedy� nie by�y uznawane za takie du�e, ale w dobie nap�du antyprotonowego ko�a to prze�ytek z ery Energii Atomowej, przez z�o�liwych nazywanej "Er� Atomu �upanego".

    Weszli�my do pomieszczenia, by�o ono ogromne, usiane r�norakim sprz�tem laboratoryjnym. Na �rodku na podwy�szeniu sta� ten niecodzienny, dziwny, a zarazem pi�kny pojazd. Wygl�da� jak by go wyci�to laserem w stopie tytanu. Zero aerodynamiki a� dziw �e to kiedy� je�dzi�o. Do�� wysoki jak na �rodek transportu z tamtej epoki gdy� mia� a� metr dziewi��dziesi�t wysoko�ci, szeroki na ponad dwa metry, a d�ugi na prawie pi��. Nie m�g� si� r�wna� z naszymi smuk�ymi i szybkimi pojazdami l�dowymi gdy� jak mi powiedziano osi�ga� on zaledwie sto trzydzie�ci kilometr�w na godzin�. To juz rowerek, a raczej �cigacz antyprotonowy mojego dziesi�cioletniego synka osi�ga pr�dko�ci nadd�wi�kowe. Ale w tej jego prostocie, w tych jego kwadratowych, kanciastych kszta�tach by�o co� co nie pozwala�o nawet na chwile oderwa� od niego wzroku. Z tego co si� jeszcze o nim dowiedzia�em wynika�o �e nie by�o on zbyt ekonomicznym pojazdem bo spala� a� dwadzie�cia pi�� litr�w paliwa na sto kilometr�w. Powiedzieli jeszcze jak si� nazywa, a nazywa si� do�� dziwnie "HUMMER". Sta�em tam i gapi�em si� na te dziwo nie mog�c powiedzie� �adnego s�owa.


    Wtedy to pokazano mi drzwi i kazano wyj��. W drodze powrotnej do domu zrozumia�em dwie rzeczy. Pierwsz� by�o to �e nie chciano mojej pomocy lecz chciano utrze� mi nosa i pochwali� si� swoim odkryciem. Ciekawe ilu specjalistom i naukowcom zrobili ju� taki dowcip. Drug� by�o za� to ze chce mie� takiego Hummer'a w domu...

�ukasz 'Draggo' �yjak